-----Perspektywa Natalii-----
- Dziewczyno, nie możesz tego tak zostawić!
- Ale co mam zrobić? – odezwała się Milena. – Boję się cholerne..
- Zadzwoń do Pawła, powiedz mu o wszystkim.
- Jasne! Rozwalę mu zgrupowanie. Wróci za niedługo..
- A do tego czasu Krzysiek z tą psycho Cię dopadną.. Brawo za
inteligencję!
- Myślisz że mi łatwo.. nie wiem co robić! – w jej oczach na nowo
pojawiły się łzy.
- Chociaż idź na policję!
- Ale..
- Żadnego ale. Chłopak chciał Cię zgwałcić, a ty chcesz to tak
zostawić? – złapałam ją za rękę. – Milcia, myśl o sobie.
- Boję się..
- Czego? Wiemy kto Ci to zrobił, świadek jest, więc Krzyśkowi się nie
upiecze.
- Tyle że nie wiem kto mi pomógł, nie wiem kto to.
- Znajdzie się go na facebook’u – puściłam jej oczko.
- Nawet nie wiem jak ma na imię! Nic o nim nie wiem.. – umilkła. – Zna
się z Krzyśkiem.
- Mamy punkt zaczepienia. W jego znajomych się poszuka. Nie takich
ludzi się znajdywało na fb.
- Pomyśle – nieśmiało się uśmiechnęła.
Jadłyśmy w ciszy szarlotkę. Widać było po Milenie, że jest zagubiona.
- Idziemy? – zagadałam, gdy skończyłyśmy konsumować ciacho.
- Noo już się zbieram.
- Ale na policję – uściśliłam.
- Błagam! Nie! – z przerażeniem na mnie popatrzyła.
- Jak nie teraz to kiedy? Proszę Cię.
Zawahała się na chwilę.
- Dobra, ale musimy się dowiedzieć jak się nazywa chłopak, który mi
pomógł.
- Mówisz- masz! – wyciągnęłam telefon i odpaliłam fb. – Jak Krzysiek ma
na nazwisko?
- Eee chyba Olszewski.
- No to bierzemy się do roboty.
Przez kilka minut przeszukiwałyśmy znajomych u Krzyśka. Kilku wydawało
się Milenie podobnych.. W końcu olśnienie! Znalazł się- Wojtek.
- Ja Cię nie mogę! Przecież ja go znam. Syn koleżanki mojej mamy. Że
też od razu go nie skojarzyłam – zaskoczyło mnie to.
- Yyy co?
- Nie ważne, liczy się to, że go znam i mam do niego numer. Od razu
zadzwonię i pogadam z nim. Załatwimy od razu wszystko. Daj mi chwilę –
ucieszyłam się na taki obrót sprawy.
Wybrałam nr Wojtka. Pogadaliśmy chwilę. Obiecał pomoc, zadeklarował
się, że za niedługo po nas przyjedzie i pójdziemy na policję.
Tak też było. Po pewnym czasie podjechał po nas swoim peugeotem.
- Cześć, jak tam? – popatrzył na Milenę.
- Już lepiej. Nawet nie wiem czy Ci podziękowałam. Za szybko się to
potoczyło.
- Nie ma o czym mówić – uśmiechnął się. – Ważne że Tobie nic nie jest.
- Koniec gadania – wtrąciłam się. – Jedziemy na tą policję czy co?
Milena kiwnęła głową zajechaliśmy pod jeden z bełchatowskich
komisariatów. Popatrzyłam na Milę. Była jakaś nieobecna. Bałam się coraz
bardziej o nią.
- Nie mogę.. Nie dam rady..
- Idziemy z Tobą, nie jesteś sama – zapewniałam ją.
- Czemu nie ma tu Pawła..? – łza spłynęła jej po policzku.
- To zadzwoń chociaż do niego. Poczekamy chwilę.
- Nie. Dobra, chcę mieć to już za sobą. Chodźcie.
Wysiedliśmy z auta i poszliśmy na komisariat. Z racji, że nie miałam
nic wspólnego z tą sprawą, zostałam przed jednym z pomieszczeń, w którym
zniknęli Milena, Wojtek i policjant.
Po jakiejś godzinie, Mielna razem z Wojtkiem wyszli na korytarz.
Policjant coś im jeszcze powiedział i mogliśmy opuścić posterunek.
- I co? Załatwione wszystko? – zapytałam, gdy wsiedliśmy do auta.
- W sumie, to tak. Teraz muszą przesłuchać Krzyśka i wyjdzie wszystko.
- Mila, będzie dobrze. Jesteśmy z Tobą – chciałam ją jakoś pocieszyć.
-----Perspektywa Mileny-----
Najgorszy dzień w życiu! a na dodatek zostałam sama w domu, bo rodzice
gdzieś rano wyjechali. Natalii nie mam co zawracać głowy, mieli z Kamilem
jakieś plany na wieczór.
A w nocy? Cały czas miałam koszmary. Że Krzysiek mnie goni, że jestem
sama w jakiejś łazience, że ktoś się do mnie dobiera! Jezu! Czemu to musiało
spotkać mnie?!
-----Dwa tygodnie później-----
Sprawa z Krzyśkiem zamknięta. Chłopak przyznał się do wszystkiego,
trochę posiedzi. Wziął na siebie też te groźby wysyłane do mnie. Nie wydał
swojej wspólniczki, która jakby teraz ucichła..
A ja? Mam spotkania z psychologiem, rodzice nie pozwalają mi samej
nigdzie wychodzić, zawsze ktoś ze mną jest.
Paweł o niczym nie wie. Na razie. Wiele razy w rozmowie przez telefon
wyczuł, że coś jest nie tak, ale zawsze starałam się go zbyć, zmienić temat czy
coś. Udawało się. Przez te dwa tygodnie, które minęły od tamtego zdarzenia nie
widziałam się z nim. Kadra.. Wyjazdy.. Mecze.. A jak już był nawet w Polsce, to
nie mógł się wyrwać ze zgrupowania. Jak się skończy Liga to może będziemy mieć
dla siebie więcej czasu.
Przegrany mecz z Bułgarią w LŚ- ostatni w tegorocznej edycji dla
naszych. Szkoda..
- Cześć Kochanie – usłyszałam
w telefonie.
- Cześć Pawełku.. nawet nie wiem co powiedzieć.
- Nie musisz nic, wiemy że
zawaliliśmy tą Ligę.
- Nie prawda, nie było źle. Walczyliście do końca.
- Taa.. Żałuję tylko, że nie
mogłem czasami pomóc chłopakom na boisku.
- Ej, no co ty, nie było źle.
- Przynamniej będziemy mieć
więcej wolnego.
- Haha jakiś pozytyw jest. A tak w ogóle to kiedy wracacie? –
zapytałam.
- Jutro mamy samolot i koło 17-18
lądujemy w Warszawie.
- W Wawie? Tak daleko? Szkoda, tak to bym przywitała Cię na lotnisku.
- No co ty! Spotkamy się po
powrocie do Bełka.
- Może wytrzymam beż Ciebie jeszcze ten jeden dzień.
- Wytrzymasz, wytrzymasz. A jutro
wreszcie się zobaczymy. O 20 u mnie?
- Pasuje. Miśku, idę spać. Dobranoc.
- Słodkich snów. Śpij dobrze.
-----Następny dzień-----
Po kolejnej wizycie psychologa nie mogłam znaleźć sobie w domu miejsca,
bo wiedziałam że siatkarze wylądowali właśnie na Okęciu.
Odpaliłam fb, włączyłam jakiś film, cokolwiek by czas zleciał do tej
20. Coraz więcej zdjęć pojawiało się na siatkarskich fan pagach z przylotu
naszych. Aż w końcu znalazło się tam jedno z najgorszych jakie zobaczyłam.
-----Perspektywa Zatora-----
Wreszcie w Polsce! Mimo porażki w LŚ, na lotnisku było strasznie dużo
ludzi by nas powitać. Wielu z nich nas pocieszało, inni pytali o przyczyny
porażki, jeszcze inni przyszli po zdjęcia i autografy.
Wśród tłumu zauważyłem znaną postać, dziewczynę, która sprawiła mi
wiele bólu. Stanęła przede mną.
- Cześć Kochanie! – odezwała się do mnie Anka- moja była.
- Co Ty tu..? – nie skończyłem mówić, bo dziewczyna namiętnie mnie
pocałowała!
Zgłupiałem, ale „odkleiłem” się od niej.
- Co Ty odwalasz? – zwróciłem się do niej.
- No jak co? Witam się z moim ukochanym – sztucznie się uśmiechnęła.
- Czekaj.. CO?! Nas już nie ma! Sama to zakończyłaś, więc nie próbuj
wrócić do mnie.
- Ale ja Cię wciąż kocham..
- Trzeba było o tym myśleć zanim znalazłaś sobie innego.
- Paweł, nie rób mi tego. Jesteśmy dla siebie stworzeni! – Anka
próbowała wzbudzić we mnie współczucie.
- Chyba kpisz! My ze sobą już nigdy nie będziemy. Jestem szczęśliwy z
inną.
- Taa.. Z Mileną. Pisałam do niej kilka razy, ale jakoś mi nie
odpowiedziała.
- Te groźby to ty?! – wkurzyłem się.
- Jakie groźby? O czym Ty mówisz? – udawała głupią.
- Jesteś beznadziejna.. nie zbliżaj się do nas.
- Ale Paweł! spróbujmy chociaż – błagalnie na mnie popatrzyła.
- Ania! Zrozum, nie będziemy już nigdy razem. Przepraszam Cię, ale to
koniec raz na zawsze.
- Nie mamy szans..?
- Przykro mi, ale nie.
- Szkoda.. Ale wiedz, że zawsze Cię będę kochać – ze łzami w oczach się
oddaliła.
Było ciekawie.
-----Perspektywa Mileny-----
O co chodzi z tym zdjęciem? Paweł z Anką zatopieni w pocałunku.. Ale
jak? Przecież to nie może być prawda! W każdej rozmowie przez tel mówił, że
tęskni, że się nie może doczekać kiedy się znowu zobaczymy, że mnie kocha.. A
teraz? Wrócił do Anki? DLACZEGO? Dlaczego nic nie powiedział.. To boli!
I po co chciał się spotkać dziś wieczorem? Żeby zerwać? Beznadzieja..
Nie wytrzymam tej godziny jeszcze! Muszę do niego zadzwonić.
Złapałam telefon, wystukałam numer Pawła, ale jakoś się bałam
zadzwonić. Boję się prawdy.
Wdech – wydech – wdech – wydech.. Raz kozie śmierć! Wcisnęłam w końcu
tą zieloną słuchawkę- nic. Kolejny raz- cisza.. Teraz jeszcze nie odbierze!
Cholera no!!
Chodząc w kółko po pokoju, zastanawiałam się co ze mną jest nie tak, że
Paweł postanowił wrócić do Anki.
Zadzwonił mi tel, rzuciłam się do niego z nadzieją że dzwoni Paweł.
pomyłka, to Anka!! Nie odebrałam, nie mogłam. Wszystko było dla mnie jasne. ONI
SĄ RAZEM!
Ubrałam się. Wyszłam z domu. Musiałam coś ze sobą zrobić. Tylko co?
-----Perspektywa Pawła-----
Nareszcie w domu! Trzeba trochę ogarnąć mieszkanie, rozpakować się i
wgl. Muza na fulla i do roboty.
Po ponad pół godziny zauważyłem, że mam nieodebrane połączenie od
Mileny, próbowałem się do niej dodzwonić, nic to nie dało. Czy coś się stało?
Miałem nr do Natalii, zadzwoniłem do niej. Nie wiedziała nic o Mielnie.
Próbowałem jeszcze kilka razy dodzwonić się do ukochanej.. Co jest grane?
-----Perspektywa Mileny-----
Poszłam do parku. Chciałam pomyśleć. Paweł dzwonił do mnie jeszcze
kilka razy. Może powinnam odebrać?
Czułam że łzy płyną mi po policzkach, nie potrafiłam ich zatrzymać.
Zadzwoniła do mnie Natalia.
- Mila! Co jest? Gdzie jesteś?
Paweł się martwi..
- A gdzie mogę być..? – powiedziałam przez łzy.
- Zaraz będę. Nie ruszaj się
stamtąd.
- Ale nie mów nikomu.
- Już jadę.
Po 15minutach przyjaciółka stanęła przede mną.
- Co Ty tu robisz? Co się stało..? – od razu zapytała.
- Paweł wrócił do Anki..
- Że jak?!
- Na fb było ich zdjęcie z lotniska jak się całują..
- Jezu Mila to pewnie fotomontaż. Nie zrobiłby Ci czegoś takiego.
- Skąd możesz wiedzieć?! – podniosłam się z ławki. – Nie znasz Go.. I
wychodzi na to że ja też go nie znam – ruszyłam w stronę domu.
- Ej Mila. Weź się uspokój i pogadaj chociaż z nim – Natala ruszyła za
mną.
- Jaasne..
Szłam po chodniku. Nata obok mnie.
- Milena, obiecaj mi że nie zrobisz nic głupiego!
- Wariatką nie jestem. Napiszę mu tylko sms’a.
- Hmh.. A w sms’ie co będzie? – stanęła przede mną.
- Że to koniec? Zrobię to, zanim on będzie pierwszy – wyciągnęłam
telefon.
- Nie pozwolę Ci – porwała mi mojego Samsunga z ręki.
- Bo co? Moja sprawa co ze sobą zrobię.. Nie pozwolę sobą manipulować –
wzbierała we mnie jeszcze większa złość.
Siła wyrwałam jej mój telefon. Przyjaciółka zachwiała się u wypadła na
jezdnie wprost pod nadjeżdżający samochód!
Pisk opon..
Wrzask Natalii..
- Nieee!!! – krzyknęłam ale było za późno.
Auto zahamowało, lecz Natalia odbiła się od maski i upadła na asfalt.
- Co ja zrobiłam? – podbiegłam do nieprzytomnej przyjaciółki.
Z pojazdu wysiadła kobieta kierująca autem.
- Czy wszystko..? – odezwała się dziewczyna.
- Dzwoń po pogotowie! – rozkazałam.
Wróciła do auta. Ja klęczałam przy przyjaciółce.
Co się robi w takich momentach? Zajęcia z PO miałam, ale co z tego
skoro pustka w głowie?
- Co z nią? – po chwili stanęła przy nas właścicielka auta.
- Nieprzytomna – mówiłam przez łzy. – Masz jakiś koc albo coś w aucie?
- Jasne chwila.. – przyniosła kolorowy koc i przykryłyśmy Natalię,
której głowa była oparta na moich kolanach.
- Milena spokojnie, będzie dobrze.. – odezwała się do mnie.
- Skąd mnie znasz? – popatrzyłam na nią. Gorzej być nie może. Autem
kierowała.. ANKA! Jezu jeszcze jej tu brakowało.
- Niestety ale znam..
- Jeszcze Ciebie tu brakowało.
- Uspokój się. Z Nią będzie okej, mocno nie oberwała.
- Ona jest w ciąży idiotko! – wydarłam się na Ankę.
- O cholera..
- Nie odzywaj się.. błagam..
Anka odeszła od nas i stała przy aucie nerwowo przebierając rękami.
Wreszcie przyjechała karetka i policja. Wzięli Natalę do szpitala a nas
przesłuchiwali. Całe zajście będzie dopiero można ocenić, gdy dowiemy się co z
Natą.
Policja odjechała. Zostałyśmy same.
- Zadowolona? – zwróciłam się do Anki.
- Z czego? Że potrąciłam twoją przyjaciółkę? Myśl co mówisz..
- Nie z tego.. tylko że jesteś z Pawłem z powrotem?
- Co? My nie jesteśmy razem.. Wsiadaj do auta, pojedziemy do szpitala.
- Jak nie jesteście? – trochę się zdziwiłam. Wsiadłyśmy do samochodu.
- Normalnie.. On Ciebie kocha.
- Ale.. widziałam zdjęcie jak się całujecie na lotnisku..
- Niby tak, ale..
Anka opowiedziała mi co się tam wydarzyło. Ale ze mnie idiotka. Jak
mogłam zwątpić w Pawła.. Jeszcze przez to, że jestem uparta, Natalii może coś
być, oby tylko nie straciła dziecka!!
Dotarłyśmy do szpitala. Nie zważając już na Ankę, szukałam sali gdzie
mogłaby leżeć moja przyjaciółka. Lekarze nie pozwolili mi wejść, była jeszcze
nieprzytomna, ale jej i dziecku nic nie zagrażało. Po chwili przyjechał Kamil.
Przytuliłam się do niego.
- To moja wina – ryczałam coraz bardziej.
- Nawet tak nie mów. To był wypadek.
- Gdybym nie była taka głupia..
- Spokojnie – próbował mnie pocieszyć.
Przez dobre 40 minut siedzieliśmy na korytarzu. W końcu Kamil nie
wytrzymał w bezczynności, pytał lekarzy co z nią, chodził tam i z powrotem po
korytarzu. Ja ukryłam twarz w dłoniach i płakałam. Nie wierzę że coś takiego
się stało.
-----Perspektywa Pawła-----
Zadzwoniła do mnie Anka. Przyjaciółka Mileny wpadła jej pod auto. Obie
są w szpitalu. Milcia jest cała, wie już o całym zajściu na lotnisku. Jadę tam!
Odnalazłem piętro na którym leżała Natalia. Zauważyłem Kamila
chodzącego po korytarzu.
- Cześć, co z Natalią? – zapytałem od razu.
- Już lepiej, ale robią jej jeszcze badania. Najważniejsze, że dziecku
nic nie jest.
- Całe szczęście.. A Milena? – popatrzyłem na ukochaną. Siedziała na
jednym z krzesełek, twarz miała ukrytą w dłoniach.
- Obwinia się o wszystko – odezwał się po chwili Kamil. – Pogadaj z
nią.
- Będzie trudno..
Zaryzykowałem. Podszedłem do Mileny, kucnąłem przed nią.
- Skarbie.. – podniosła głowę. – Porozmawiaj ze mną.
- To moja wina – płakała. – Jestem idiotką..
- Nie mów tak – złapałem ją za ręce.
- Zobaczyłam jedno durne zdjęcie i zwątpiłam w Ciebie. Przepraszam, nie
powinnam.. Przecież nigdy nie dałeś mi powodu do zazdrości, a ja głupia nie
dałam Ci wytłumaczyć nawet nic. Potem Natala wpadła pod ten durny samochód.
Wszystko moja wina. Mogłam..
- Ej, ej! Spokojnie, stój – powstrzymałem ją od dalszych słow. – Nic
nie jest Twoją winą.
- Jest, przecież mogłam siedzieć w domu na dupie, a nie iść do tego
durnego parku. Jak Natalii coś się stanie, to się chyba powieszę!
- Nawet tak nie mów. Jestem z Tobą i nie zostawię Cię już samej. Nikt
się do ciebie nie dobierze nigdy więcej – wiedziałem o incydencie z łazienki
szkolnej.
- Skąd wiesz? – przerażona popatrzyła na mnie.
- Natalia zadzwoniła do mnie kiedyś. Przepraszam, że naraziłem Cię na
coś takiego.
- Nie, nie! To moja wina.. Ja Cię przepraszam. Wszystko to moja wina..
– rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Już dobrze, jestem z Tobą – pocałowałem ją w czoło. – Nigdy Cię nie
zostawię. Kocham Cię najmocniej na świecie.
*****
no to OSTATNI rozdział :D skończyłam, tak nijak, bo pomysłu nie umiałam ująć w słowa :( ale.. pogodzili się i jest taki tragiczny happy end :P
liczę, że przez całość zbytnio Was Moje Kochane nie zanudziłam :P
w przyszłym tyg walnę jeszcze epilog i zniknę ze świata blogów :D
wybaczcie, za wszystkie pomyłki, literówki i tego typu :D starałam się poprawiać ;)
Jeśli to czytasz, pozostaw po sobie chociaż
króciutki komentarz. Fajnie jeżeli znajdzie się ktoś kto to przeczyta ;)
pozdro :*